11-09-2022, 17:38
Nie no, James Stewart grał dekadę, to już nie tak krótko i pokaźny staż jak na członka Vader. W składzie robił też dobrą robotę. Choć zespół ten jest bezsprzecznie świetny, to po Docencie nie było i raczej nie będzie muzyka, który wnosiłby muzykę Petera na wyższy poziom. Tzn. tutaj jest trochę ten sam casus co w Decapitated - nie problemem jest znaleźć wybitnych instrumentalistów, którzy w 2022 roku z palcem w tyłku zagrają jak Doc/Vitek, ale problemem jest znaleźć taką personę. W tym sensie, że kto by się pojawił, to zawsze to tylko będzie "pracownik Petera", a nie równorzędny członek, który w tych wszystkich historycznych momentach był u boku lidera. Zawsze to będzie "ten nowy", niezależnie od stażu.
Kolejny wątek - kilka postów wyżej pojawił się wpis, że wraz ze śmiercią Docenta Vader się popsuł. Pytanie tylko, czy dłuższe życie tego perkusisty coś by zmieniło. Vader właściwie każdą kolejną płytą demolował scenę i w końcu przyszedł moment zadyszki, co nie jest dziwne. Pierwsze symptomy pojawiły się już na Revelations. Potem było bardzo chłodno przyjęte The Beast, w którego tworzeniu przecież Docent brał udział (finalnie partie nagrał Daray, ale to chyba niewiele zmienia). Potem jeszcze mieliśmy bardzo dobre Impressions in Blood, gdzie brak Docenta również nie był odczuwalny. Przy całym moim uznaniu dla niego - nie uważam, by jego odejście było główną przyczyzną pogoszenia osiągów.
Często jest tak...że nie, a potem coraz częściej jest tak...że nie, a potem zwykle jest tak...że nie. I potem zostaje już samo nie.