Jakby co, to zbieram tantiemy
MY DYING BRIDE
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 5065
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
-
est
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10327
- Rejestracja: 30-03-2008, 17:30
- Lokalizacja: Trockenwald
Re: MY DYING BRIDE
Może być. Znalazłem też bilet z koncertu WH z Pawilonu w Poznaniu jeszcze przed lockdownem więc jednak byłem XDLukass pisze: ↑11-11-2025, 20:12Może i chaotyczny, wszak niepodległość się sama świętować nie potrafiest pisze: ↑11-11-2025, 11:08
O tym aspekcie finansowym przecież wspomniałem. Pełno masz tras i zespołów skupiających się na jednym materiale? Jak choćby jakieś deftuole i leftudaje. O koncertach się nie wypowiem bo widziałem tylko MDB kilka razy, na Wolvennest czy WH to mógłbym tylko przez pomyłkę albo towarzysko trafić.
Dziwnie chaotyczny ten twój post tak btw![]()
Ale też nie starałem się bardzo tego strumienia myśli uporządkować, tylko pozwoliłem mu płynąć, jak chciał. Nadal jest nieuporządkowany, ale może spróbuję wyjaśnić, o co mi chodzi. Choć może być trudno, bo to naprawdę chaos
![]()
Kwestia koncertów to być może błąd - w przypadku WH już nie do naprawienia, w przypadku Wolvennest wciąż można zmienić zdanie. Zresztą, na żywo obie kapele to miód na uszy fana MDB, bo wychodzą o wiele ciężej, niż na płytach. O co mi chodzi tutaj? Otóż, jeśli przyjrzysz się nagraniom koncertów tych wszystkich wielkich klimatycznych gwiazd naszej młodości, to tam sporo zawsze szwankowało. Paradise Lost wiadomo, od tragicznie do przeciętnie. MDB - lepiej, ale wykonawczo też dużo do poprawienia (weźmy np. nagranie z Krakowa z 1996 - klimat wspaniały, ale Jezus Maria; Aaron jęczy jak prosię, skrzypce fałszują). Anathema - wokale, później już poprawione, za to zaczęli tracić autentyczność. Nie przeszkodziło mi się to bawić na tych starych koncertach świetnie, ale teraz? Nie mam już 15 lat. A polazłem w wieku lat ponad 40 na takie niszowe wynalazki, po 50-100 osób na sali, i się okazało, że wykonawczo to jest kosmos, jakiego ci wielcy nigdy nie osiągnęli. Muzycznie wspaniale, emocjonalnie również nie do porównania - oni grają mało, to nie jest masówka, jaką siłą rzeczy muszą odwalać "gwiazdy". Czujesz, że ta muzyka ma jakieś znaczenie. Na WH był moment, że mi po prostu łzy do oczu napłynęły, a był to fragment instrumentalny. Później okazało się, że nie tylko mi. Niesamowita siła przekazu. Słucham MDB i tego nie ma. I już nigdy nie będzie, przynajmniej dla mnie.
Dobra, nadal jest chaosNo więc ja jednak nie bardzo wierzę, że Aaron plus paru starych grajków, którzy pewnie dodatkowo wyszli z wprawy, może zrobić coś wartego uwagi. Tak, mogą zagrać trasę ze starociami. Tylko po co? Odgrzewany kotlet, odgrzewane emocje. Jasne, wielu tak robi, ale wartość tego niewielka. Niestety, nie bardzo też wierzę, że są w stanie nagrać dobry nowy materiał. Już Aaron z MDB miał pewne problemy - te ostatnie płyty są dobre, ale tylko tyle, IMHO. Fakt, że znam ludzi, którzy uważają inaczej. A tu? Nie mam pojęcia, co mogliby zagrać, żeby to miało sens.
W ogóle to zauważyłem w pewnym momencie, że łażę na dziesiątki koncertów metalowych kapel, które swój najlepszy czas mają już dawno za sobą. I te koncerty były w większości dobre, bo rzadko się zdarza jakaś kompletna kaszana. Ale tylko tyle. Po miesiącu niewiele pamiętam, po roku wszystkie zlewają się w jednego bloba - żadnych wspomnień. A nie chodziłem na nie tak, jak rekordziści tego forum, co to robią po 50-100 sztuk rocznie. Ostatnio więc staram się skupiać raczej na kapelach, które są tu i teraz, i które teraz robią swoją najlepszą muzykę, oraz takich, które po prostu podobają mi się najbardziej. Efekty są dobre.
Stąd, w najbliższej przyszłości zamierzam mocno przedefiniować moje koncertowe życie. Chyba podziękuję większości przebrzmiałych legend (a zapowiedzi jest dużo, oj dużo) i zamiast tego wybiorę 5-6 koncertów, które naprawdę chcę zobaczyć. Nawet, jeśli ma to dużo kosztować. I tak sobie myślę, że Aaron ze starą zgrają nie zmieszczą się na tej liście. Może bym to zobaczył, gdyby grali u mnie w mieście, ale chyba nic więcej.
I jak, mniej chaotycznie?Wiem, wiem, nadal źle. Doceniam, jeśli dobrnąłeś do końca.
Przypominam też, że to tylko moje, nie do końca poważne, dywagacje. Aaron nie wybiera się ze swoją świtą do twojego miasta.
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 5065
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
Re: MY DYING BRIDE
Nie takie już dziwactwa były w moim mieście, więc wiesz
A na tej trasie WH też byłem, ale to już był standardowy skład, nie mieli tej siły rażenia, co z zestawem gości. Ale nadal zacnie. Później miała być jeszcze trasa pożegnalna, ale pandemia ją ostatecznie skasowała.
Where did we go wrong?
How did we go wrong?
How did we go wrong?
-
RippingHeadache
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1298
- Rejestracja: 30-12-2011, 16:30
Re: MY DYING BRIDE
Czemu nie do naprawienia? Niedawno wydali nową, całkiem zgrabną płytę i znowu koncertują.
Zespół wspaniały na żywo. Nie byłem do nich przekonany, wszedłem na chwilę kiedy grali na Roadburn, zostałem do końca i chciałem więcej. Jedynie facet w kapeluszu mnie irytuje, tzn. ta stylówa.]w przypadku Wolvennest wciąż można zmienić zdanie.
O, Kolega w końcu dojrzewa i zauważa, że te najbardziej wypełnione energią i emocjami koncerty to są właśnie w tych małych klubach czy wręcz piwnicach.Nie mam już 15 lat. A polazłem w wieku lat ponad 40 na takie niszowe wynalazki, po 50-100 osób na sali, i się okazało, że wykonawczo to jest kosmos, jakiego ci wielcy nigdy nie osiągnęli. Muzycznie wspaniale, emocjonalnie również nie do porównania - oni grają mało, to nie jest masówka, jaką siłą rzeczy muszą odwalać "gwiazdy". Czujesz, że ta muzyka ma jakieś znaczenie. Na WH był moment, że mi po prostu łzy do oczu napłynęły, a był to fragment instrumentalny. Później okazało się, że nie tylko mi. Niesamowita siła przekazu. Słucham MDB i tego nie ma. I już nigdy nie będzie, przynajmniej dla mnie.
Otóż to. Poza tym warto szanować słuch, nie warto go tracić na rzeczy przeciętne.W ogóle to zauważyłem w pewnym momencie, że łażę na dziesiątki koncertów metalowych kapel, które swój najlepszy czas mają już dawno za sobą. I te koncerty były w większości dobre, bo rzadko się zdarza jakaś kompletna kaszana. Ale tylko tyle. Po miesiącu niewiele pamiętam, po roku wszystkie zlewają się w jednego bloba - żadnych wspomnień. A nie chodziłem na nie tak, jak rekordziści tego forum, co to robią po 50-100 sztuk rocznie. Ostatnio więc staram się skupiać raczej na kapelach, które są tu i teraz, i które teraz robią swoją najlepszą muzykę, oraz takich, które po prostu podobają mi się najbardziej. Efekty są dobre.
Stosuję tę taktykę od kilkunastu lat. Sprawdza się.Stąd, w najbliższej przyszłości zamierzam mocno przedefiniować moje koncertowe życie. Chyba podziękuję większości przebrzmiałych legend (a zapowiedzi jest dużo, oj dużo) i zamiast tego wybiorę 5-6 koncertów, które naprawdę chcę zobaczyć. Nawet, jeśli ma to dużo kosztować.
- Lukass
- zahartowany metalizator
- Posty: 5065
- Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
- Lokalizacja: Trójmiasto
Re: MY DYING BRIDE
WH - no to się mści brak śledzenia social mediów, itp. Uznałem, że już nigdy nie wrócą, i nie interesowałem się już tematem. Zaraz zerkam i nadrabiam zaległości
Wolvennest - tak! Mnie przekonały do tej kapeli nie płyty, a właśnie nagrania z koncertów, coś niesamowitego. No więc potwierdziłem swe wrażenie live i już wiem, że będzie polowanko na kolejny koncert. Dawno mnie nic na żywo tak nie wciągnęło. Po prostu ok. 80 minut absolutnego transu i skupienia na muzyce. A że Wizzair bezproblemowo wypłacił odszkodowanie za bardzo opóźniony lot, to i całkowity koszt nie wyszedł tak straszny, jak początkowo wyglądało. Koleś w kapeluszu to esencja tej kapeli, uprasza się o odrobinę szacunku
Dojrzałem (czy zacząłem ten proces) już dość dawno. Od lat zdarza mi się pchać na różne dziwne gigi, czasami daleko. Mam też takie strzały, gdzie przez dwa-trzy lata badam kolejną fascynację. Ale koncert ma przynieść emocje. Jakieś. Obecną fascynacją jest właśnie m.in. Wolvennest oraz okolice (projekt The Nest też niesamowity - z płyty mniej, koncertowo bardziej; ale tego raczej już nie zobaczę). Były inne, będą inne, ale warto dać sobie spokój z kapelami, które nas podniecały 30 lat temu. Wiadomo, że dla The Gathering czynię stały wyjątek
W weekend widzę się z grupą ludzi, którzy jeszcze się nie poddali i aktywnie uczestniczą. To jest pewna przeszkoda w rezygnacji z koncertów, które nie są mi do niczego potrzebne. To też okazja i dobry pretekst, by się spotkać. No ale zobaczymy, w kalendarzu mam sporo dat, a tak na oko minimum połowę chciałbym ściąć. Bo jak chwilę pomyślałem, to po prostu mnie te nazwy zbytnio nie wzruszają. Zobaczymy.
Where did we go wrong?
How did we go wrong?
How did we go wrong?
