CHRIST AGONY
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
-
- w mackach Zła
- Posty: 796
- Rejestracja: 25-10-2010, 21:21
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: CHRIST AGONY
A w temacie to chętnie posłucham całości, bo ten track brzmi zachęcająco.
- Żułek
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15681
- Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
- Lokalizacja: from hell
Re: CHRIST AGONY
"5 PYTAŃ DO" - CEZARY "CEZAR" AUGUSTYNOWICZ
(Christ Agony, FaustuS, Topielica, Moon, Khorumi)
Zaczynamy zapowiedziany cykl krótkich wywiadów! Na pierwszy ogień idzie rozmowa, jaką odbyłem z Cezarem. Od razu lecą dla niego podziękowania i szacun za zaangażowanie, bo odpowiedzi, jakich mi udzielił są bardzo obszerne. Będzie o nowej płycie Christ Agony, koncertach, o FaustuS, oraz o zbliżającej się w przyszłym roku okrągłej, 30-stej rocznicy wydania płyty "Moonlight: Act III". Wspomnimy również o Moon. Zapraszam do lektury!
1. Cześć, Cezar! No nie powiem, czuję się nieco jak nastoletni fan, bo trochę podjarałem na tę rozmowę z Tobą na łamach mojego bloga, haha. Nie dość, że twórczość Christ Agony jest dla mnie bardzo ważna, to i Twój powrót na scenę pod szyldem FaustuS, a teraz również i Christ Agony, narobiły trochę zamieszania. Nowa płyta „Anthems” jest w tym momencie chyba najbardziej wyczekiwanym przeze mnie krążkiem w tym roku. Na początek opowiedz trochę o tym albumie, jak powstawał, jakie zmiany nastąpiły w szeregach zespołu, czego możemy się spodziewać - odkryj przedpremierowo kilka kart. Udostępniony w sieci „Empire of Twilight” brzmi znakomicie i narobiła ta kompozycja konkretnego apetytu!
- Cześć! Dzięki za tak entuzjastyczne powitanie – serio, to bardzo miłe i budujące. Fajnie jest wiedzieć, że to, co robię – czy pod szyldem Christ Agony, czy FaustuS – nadal rezonuje z ludźmi. To daje sens temu, że po tylu latach nadal idę tą samą, choć niełatwą, drogą.
Nowy album „Anthems” to tak naprawdę podsumowanie pewnego etapu, ale też otwarcie kolejnego rozdziału w historii Christ Agony. To nie jest tylko powrót – to swoiste odrodzenie, ale nie z popiołów, tylko z pełnej świadomości tego, kim jestem jako twórca, co chcę wyrazić i w jaki sposób. Ten materiał dojrzewał długo, a jego fundamentem są emocje, które nosiłem w sobie przez ostatnie lata – złość, tęsknota, duchowe rozdarcie, ale też pewna klarowność. Powrót do korzeni, ale bez powtarzania siebie.
Proces powstawania płyty był bardzo intensywny – większość muzyki i konceptu powstała już ponad 9 lat temu, w samotności i skupieniu, jako naturalna kontynuacja duchowej drogi Christ Agony. Nagrania rozpoczęliśmy zaraz po sesji „Legacy”, w tym samym morąskim studio, pod okiem Michała Grabowskiego. To właśnie on nadał materiałowi surowe, ale przestrzenne brzmienie, doskonale wyczuwając, co chcę osiągnąć. Nasza współpraca opierała się na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu – Michał potrafił wsłuchać się w klimat utworów i wydobyć z nich głębię, bez zbędnego polerowania. Wspólnie zadbaliśmy o to, żeby materiał oddychał, miał mrok, ale i klarowność przekazu – tak, by nie stracił swojej pierwotnej energii, a jednocześnie brzmiał współcześnie i potężnie. Na albumie pojawiło się dwóch perkusistów, co dodało nagraniom dodatkowej dynamiki i różnorodności. Ich partie świetnie się uzupełniają, tworząc bogatą i intensywną warstwę rytmiczną, która podkreśla zarówno mroczny klimat, jak i energię materiału.
Jeśli chodzi o zmiany w składzie – Christ Agony jest dziś zespołem w pełni koncertowym, ale nagraniowo to w dużej mierze moja osobista wypowiedź. Jednak nie jestem sam – do współpracy zaprosiłem muzyków, którzy rozumieją ducha tego projektu i potrafią dodać od siebie coś wyjątkowego, nie zaburzając jego tożsamości.
„Empire of Twilight” to utwór-symbol, otwierający bramy do świata „Anthems”. Jest tam i rytuał, i przestrzeń, i gniew. To hymn schyłku, ale też nowego początku – dlatego właśnie wybraliśmy go jako pierwszy singiel. Cieszę się, że spotkał się z takim odbiorem, bo pokazuje kierunek całej płyty – ciemny, głęboki, emocjonalny i autentyczny.
Na „Anthems” znajdziecie sześć głównych utworów, które tworzą spójną, mroczną opowieść o duchowej podróży przez świat nicości, zwątpienia i siły odnalezionej w ciemności. To nie jest tylko kolejna płyta Christ Agony – to manifest, który zamyka przeszłość i otwiera nowe wrota. Płyta ukaże się jesienią i będzie też dostępna w wersji winylowej, a do tego szykujemy koncerty, które będą celebracją tej nowej ery.
2. „Anthems” ma swoją premierę 26 września w Deformeathing Production. Mniemam, że planujesz koncerty promujące album, bez tego nie mogłoby się obyć, bo na wasze ponowne występy na żywo czeka masa ludzi. Czy już możesz coś więcej powiedzieć w tym temacie? Żywię ogromną nadzieję, że nie ominiecie Trójmiasta.
- Tak, premiera „Anthems” już 26 września – i muszę przyznać, że nie mogę się doczekać tej chwili. To nie tylko wydanie nowej płyty, ale też symboliczny moment powrotu Christ Agony w pełnej sile – zarówno fonograficznie, jak i koncertowo.
Oczywiście – planujemy trasę promującą album. Już teraz pracujemy nad szczegółami, razem z Cymerem / nowym basistą / i ekipą z Deformeathing Production i zaprzyjaźnionymi organizatorami. Chcemy, żeby te koncerty były czymś więcej niż tylko zagraniem materiału na żywo – mają być rytuałem, celebracją, doświadczeniem. Występy na żywo to dla mnie zawsze była forma bezpośredniego przekazu – niepowtarzalnego spotkania z ludźmi, którzy rozumieją ten klimat. Szczegóły ogłosimy niebawem – w tej chwili dopinamy terminy, lokale, kwestie produkcyjne.
W planach jest również kilka większych wydarzeń – nie tylko klubowych. Być może pojawi się coś specjalnego, z wyjątkową oprawą sceniczną, bo chcę, by te koncerty były naprawdę intensywne, pełne duchowej siły i mroku, które biją z nowego materiału.
Zdradzę też, że sięgniemy głęboko w przeszłość – będzie miejsce na klasyki, na których wychowało się kilka pokoleń słuchaczy. To będzie pełne spektrum Christ Agony – od korzeni aż po nową krew.
3. Skoro jesteśmy przy temacie koncertów, na przyszły rok przypada 30-lecie płyty „Moonlight – Act III”. To mój ulubiony, obok „Nocturn”, krążek Christ Agony. Równie wysoko ceni go na pewno większości fanów. Czy planujesz jakąś celebrację tej rocznicy? Może zagranie całego albumu na żywo i np. gościnny udział Mausera na basie na którymś lub kilku koncertach? To by było coś niesamowitego zobaczyć was ponownie razem na scenie na tę okazję. W ogóle, jak z perspektywy czasu wspominasz ten album?
- Tak, to prawda – w 2026 roku „Moonlight – Act III” kończy 30 lat. Nawet trudno mi to sobie czasem uświadomić, bo ten album wciąż jest dla mnie żywy, wciąż współgra emocjonalnie. To był bardzo szczególny moment w historii Christ Agony – czas pełen przemian, intensywności twórczej, ale też głębokiej wewnętrznej ciemności. „Moonlight…” był efektem tej duchowej burzy – albumem niezwykle osobistym, a jednocześnie takim, który zyskał bardzo mocny rezonans wśród słuchaczy. Myślę, że wielu z nich – podobnie jak Ty – odnalazło w nim coś więcej niż tylko muzykę.
Z perspektywy czasu widzę ten album jako jeden z najbardziej symbolicznych punktów naszej drogi – nie tylko muzycznej, ale też emocjonalnej, egzystencjalnej. Każdy dźwięk, każde słowo, każdy klimat tamtego krążka miał swoje znaczenie. To był prawdziwy akt ekspresji, bez kompromisów. I choć czas zmienia wszystko – brzmienie, produkcję, podejście – to esencja tego albumu się nie zestarzała. Dlatego tak wielu ludzi nadal wraca do niego, bo on po prostu dotyka czegoś uniwersalnego.
Czy planuję celebrację tej rocznicy? Tak, myślę o tym bardzo poważnie. To jubileusz, który zasługuje na coś wyjątkowego. Pomysł zagrania „Moonlight – Act III” w całości na żywo absolutnie chodzi mi po głowie – i to nie jako jednorazowy wybryk, ale jako coś na większą skalę. Być może specjalna mini-trasa, być może kilka starannie wybranych koncertów z odpowiednią oprawą wizualną i klimatem – tak, by ta muzyka znowu przemówiła pełną mocą.
Jeśli chodzi o Mausera – mamy kontakt, jest między nami szacunek i historia. To byłby piękny symbol – i zdecydowanie coś, co warto byłoby rozważyć. Oczywiście to wymaga logistycznego i emocjonalnego przygotowania, ale nie mówię „nie”. To byłby silny powrót do korzeni, ale z zachowaniem całej duchowej głębi, jaką niesie teraźniejszość.
Tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak potoczą się najbliższe miesiące – najpierw „Anthems”, potem trasa, a później… czas na celebrację przeszłości w sposób świadomy i godny. Jeśli mamy wrócić do „Moonlight – Act III”, to tylko na naszych zasadach i z pełnym oddaniem.
4. W tym roku miała swoją premierę płyta twojego solowego projektu FaustuS – „ACT I”. Czy możesz opowiedzieć czym się inspirowałeś tworząc tę muzykę i jak się Faustus narodził? Jest to trochę inny klimat niż w Christ Agony, inne środki go budują. Jest w tym sporo mrocznego romantyzmu, nastroju, ale wciąż bardzo dużo Diabła i agresji. Z tego co już wiem, planujesz kolejne dwa akty Faustusa i być może jakieś koncerty pod tym szyldem.
- Tak, to prawda – „FaustuS – ACT I” to mój osobisty projekt, który dojrzewał we mnie przez wiele lat. Jego narodziny były naturalną konsekwencją tego, co przeżyłem i czego nie potrafiłem już wyrazić pod szyldem Christ Agony. Potrzebowałem innego języka, innej przestrzeni artystycznej, która pozwoliłaby mi wyrazić bardziej intymne emocje, duchowe rozdarcie, melancholię, ale też tę nieustającą fascynację tym, co mroczne, romantyczne i przeklęte.
FaustuS to opowieść – ale nie fabularna, tylko emocjonalna. To droga smutnego Diabła, który nie jest tylko figurą z mitologii religijnej, ale symbolem upadłego, świadomego istnienia. To duch, który widzi za dużo, czuje zbyt głęboko, kocha zbyt mocno i nienawidzi zbyt szczerze. Muzycznie to oczywiście nadal metal, ale przefiltrowany przez romantyzm, dekadencję, tragizm i głód transcendencji. Mniej tu dosłowności, więcej przestrzeni, emocji i atmosfery. Mniej brutalności, więcej duchowego cierpienia.
Inspiracją była moja własna droga – samotność, natchnienie, rozczarowanie, ale też tęsknota za czymś, co dawno odeszło. „ACT I” to pierwszy rozdział tej spowiedzi, zapis emocji, których nie dało się inaczej uwolnić.
Pisząc te utwory, miałem wrażenie, że nie tworzę ich sam – że jestem jedynie medium, przez które przepływa siła większa ode mnie. Coś, co mnie przewyższa, ale jednocześnie wypala od środka.
To nie jest projekt komercyjny, nie robię tego „dla sceny” – FaustuS to akt duchowego oczyszczenia, a każdy kolejny album to kolejny etap tej podróży. „ACT II: A Luna Ad Astra” jest już prawie gotowy – opowiada o żałobie i utracie, o rozstaniu, o upadku nadziei i złudzeniach, które gasną wraz z blaskiem Księżyca. Z kolei „ACT III” będzie konfrontacją – ostatecznym spojrzeniem w otchłań. Trzy akty, trzy stany ducha, trzy kręgi piekła, przez które musi przejść Faustus, zanim... no właśnie – czy odnajdzie katharsis?
Jeśli chodzi o koncerty – na ten moment nie myślę o występach na żywo pod szyldem FaustuS. Skupiam się w pełni na pracy nad materiałem, ale po wydaniu ACT III jest bardzo prawdopodobne, że do nich dojdzie – pod warunkiem, że znajdą się ludzie, którzy będą w ten projekt równie mocno zaangażowani jak ja.
Jeżeli FaustuS miałby pojawić się na scenie, musi to być wydarzenie przemyślane i wyjątkowe. Nie chcę po prostu odegrać tych utworów na żywo. Chcę stworzyć muzyczny rytuał – doświadczenie o charakterze ceremonialnym, głęboko emocjonalnym. Być może odbywałoby się to tylko w wybranych miejscach, z unikalną oprawą wizualną, a może nawet w formie spektaklu. Chodzi o to, by słuchacz nie tylko słyszał, ale czuł – by wyszedł z tego doświadczenia poruszony, zaniepokojony, a zarazem oczyszczony.
FaustuS to mój najbardziej osobisty akt twórczy – i bardzo się cieszę, że mimo innego charakteru niż Christ Agony, znalazł grono odbiorców, którzy czują ten przekaz. Bo to nie jest muzyka dla każdego. To muzyka dla tych, którzy potrafią zajrzeć w swoje własne Cienie.
5. Na tem moment zdaje się, że FaustuS to Twój jedyny aktywnym projekt solowy, który kroczy obok Christ Agony. W tym kontekście i w ramach ostatniego, piątego pytania muszę zagaić w temacie Moon. Czy to już definitywnie zamknięty rozdział? Gdy piszę to pytanie w tle leci właśnie płyta „Daemon’s Heart”, a w ręku trzymam dwupłytowe wydawnictwo właśnie z tą płytą oraz „Satan’s Wept”. Nie powiem, jest nostalgia i chętnie usłyszałoby się jeszcze więcej muzyki z tego projektu. Może chociaż jakieś wznowienia? Od ostatnich minął już szmat czasu, a trzeci album, „Lucifer’s Horns” od dawna jest już niedostępny.
- To niesamowite, że wciąż wracasz do „Daemon’s Heart” i „Satan’s Wept” – to dla mnie ogromny komplement, a jednocześnie przypomnienie, jak silne emocje wzbudzał Moon u tych, którzy potrafili usłyszeć jego prawdziwy głos. Ten projekt powstał z potrzeby serca, z wewnętrznej ciszy i tęsknoty za czymś głębszym niż tylko muzyka. Moon był moim schronieniem, miejscem, w którym mogłem krzyczeć – tam, gdzie w Christ Agony akurat w danym momencie oddawałem się nostalgii ...
Debiutancki album Moon – „Daemon’s Heart” nagrywałem razem z Krzysztofem „Docentem” Raczkowskim – człowiekiem, który nie tylko był legendą polskiej sceny metalowej, ale przede wszystkim wrażliwym, pełnym pasji muzykiem i niezwykle intensywną osobowością.
Współpraca z Docentem była czymś wyjątkowym. Z jednej strony miał w sobie dziką energię, której nie dało się okiełznać – był jak żywioł, jak burza. Z drugiej – kiedy wchodził w klimat muzyki, potrafił poczuć jej duchowość i emocjonalny ciężar. A „Daemon’s Heart” to przecież album pełen melancholii, mroku, nastroju – różny od tego, co na co dzień grał z Vader. Ale on to natychmiast zrozumiał, nie musiałem wiele tłumaczyć. Wszedł w ten świat bez pytań – z otwartym sercem i pełnym zaangażowaniem.
Docent miał niezwykłe wyczucie – potrafił grać nie tylko technicznie, ale emocjonalnie. Jego partie perkusji na tym albumie, choć nie nagrane na "żywo" mają duszę, są jak bicie serca – niespokojne, momentami rozedrgane, ale prawdziwe. To był dla mnie zaszczyt, że mogłem z nim współpracować na tak osobistym gruncie. To doświadczenie zostawiło ślad, którego nie da się wymazać.
Jego odejście było ciosem – nie tylko dla sceny, ale też dla tych, którzy go znali osobiście. Był postacią tragiczną, ale prawdziwą – nie udawał nikogo, żył intensywnie, spalał się dla muzyki. I za to go zawsze szanowałem. Cieszę się bardzo że mogłem poznać i współpracować z Nim.
Dziś, kiedy wracam do „Daemon’s Heart”, słyszę w jego grze nie tylko rytm – słyszę echo duszy człowieka, który już odszedł, ale zostawił po sobie coś trwałego. To był hołd dla Cienia – i teraz, z perspektywy lat, widzę, że tym cieniem był również On.
Czy to zamknięty rozdział? W pewnym sensie – tak. Moon wybrzmiał w odpowiednim czasie, w odpowiednich warunkach, i to, co miałem wtedy do powiedzenia, zostało powiedziane. Nie chcę go na siłę wskrzeszać ani odcinać kuponów od przeszłości. Ale to nie znaczy, że się od niego odciąłem. Duch Moon przeniknął do FaustuS – to tam kontynuuję ten wewnętrzny dialog, tylko w nowej formie, z nową energią i jeszcze głębszym zaangażowaniem emocjonalnym. Można powiedzieć, że FaustuS jest duchowym spadkobiercą Moon, ale bardziej świadomym, dojrzalszym, jeszcze bardziej intymnym.
Jeśli chodzi o wznowienia – temat chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu. Wiem, że dostępność „Lucifer’s Horns” czy innych materiałów jest dziś mocno ograniczona, a zainteresowanie, mimo upływu lat, nadal żywe. Może nadejdzie właściwy moment, by zebrać to wszystko w jedną, godną edycję – taką, która odda ducha tamtych nagrań, z poszanowaniem dla przeszłości. Być może coś się wydarzy przy okazji rocznicowej celebracji „Moonlight – Act III” – zobaczymy. Nie wykluczam tego, ale chcę, żeby było to zrobione z klasą, a nie jako szybka reedycja.
Dla mnie Moon to nie zamknięta księga, ale zaklęty tom, który wciąż stoi na półce. Czasem go zdejmuję, przeglądam, oddycham jego ciszą. I być może jeszcze kiedyś wrócę do niego – ale nie jako powtórka, tylko jako kontynuacja tej samej drogi, tylko pod innym niebem.
Dzięki wielkie za ten krótki wywiad, entuzjazm jaki wykazałeś na jego propozycję oraz poświęcony czas!
- Mam nadzieję, że ten wywiad poruszy także innych – zarówno tych, którzy towarzyszą Christ Agony od początku, jak i tych, którzy dopiero odkrywają FaustuS czy Moon. Dla mnie to zawsze coś więcej niż muzyka – to droga, którą idziemy razem, niezależnie od czasu czy pokoleń.
Wznowienia Christ Agony (CD, LP) i nadchodząca płyta "Anthems" - Deformeathing Production
CD FaustuS + merch - Putrid Cult
Winyle FaustuS + merch - Dissonance Records
Merch Christ Agony oraz FaustuS - https://www.symbolical-store.pl/
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist